Przekaż 1% podatku przez naszą siostrzaną fundację KRS 0000 245 254:

Michał Wyka ma protezy!

Ofiarowaliśmy mu prezent… protezy, które zastąpią ręce.
„…Michał nie narzeka , nie roztrząsa krzywd. Porostu bierze życie takim, jakie jest. Nie ma rąk, ale i bez nich stara się żyć normalne i realizować marzenia.

Jest ostatni dzień maja 2002 roku. Ze szkoły w Kołczygłowach wybiega tłum roześmianych dzieciaków. Cieszą się , bo przyszła wiosna, jutro będzie dzień dziecka, a wkrótce wakacje. Trzecioklasiści: 9-letni Michał i jego dwaj koledzy wracają do domów. Oczywiście skrótem, przez łąki , bo tam teraz przyjemniej. Na skraju łąki stoi transformator wysokiego napięcia. Wejście na niego jest dziecinnie proste. Na dole duża skrzynia, potem kilka szczebli i już się jest na metalowej platformie. Mali chłopcy kochają takie wspinaczki. Michał z kolegami na wyścigi wspinają się po drabince.
Z wysokości pięciu metrów świat wydaje im się taki ciekawy, ale i groźniejszy. Przez metalowe wsporniki Michał widzi pod swoimi stopami przepaść. Chwieje się. Musi się czegoś przytrzymać. Łapie się za drut. Piętnaście tysięcy Voltów przeszywa ciało chłopca. Potrząsa nim. Miota. Wypala. Spycha w ciemność. Rano dowiedzieli się , że ich syn nie ma już rak. Obu… aż do łokci…
Jest listopad 2003 roku. Michał ma już prawie 11 lat. Stoi na tej samej łące, pod tym samym słupem. „ To stało się tutaj” –ruchem głowy wskazuje transformator. „Nie wiedziałem, że tam jest taki mocny prąd.” – oczy ma utkwione w ziemię, poważna twarz. Przenikliwy, jesienny wiatr swobodnie powiewa erkami jego kurtki, bo …są puste. Michał szybko odchodzi z tego miejsca. Nie chce przypominać sobie tamtego wypadku, który na zawsze odmienił jego życie.-a wie pani, ze czasami swędzą mnie dłonie – mówi nagle. – Przecież ich nie mam, a jednak swędzą. – W całej wsi zgasło nagle światło-Marzena , mama Michała, wspomina tamten majowy dzień. Który odmienił życie całej rodziny. – Wpadł kuzyn. Wydyszał : „ Michał miał wypadek. Spadł ze słupa. Ludzie ze wsi wnieśli go do samochodu i jadą naprzeciw karetki, żeby szybciej go ratować.” Zabrakło mi oddechu. Pamiętam, że mną tak coś zatrzęsło. Chciałam natychmiast biec do niego, ale trójka małych dzieci w domu, ktoś musiał z nimi zostać. Maż wsiadł w samochód i pognał do szpitala. – Michał był nieprzytomny – Tomasz, ojciec chłopca, podrywa się. Nie może usiedzieć na miejscu, gdy ten obraz staje przed oczami. -Ręce miał takie …zwęglone, dłonie czarne, zaciśnięte, jak na jakimś uchwycie. Nie wiedzieli, jak go ratować. Pojechaliśmy karetką do innego szpitala, w Słupsku. Tam tez nie znaleźli ratunku. Przewieźli go dalej, do Gryfic, na specjalistyczny oddział, który zajmuje się poparzonymi. Tam był już w dobrych rękach. Wracałem do domu i zastanawiałem się, co powiedzieć żonie. Była w ciąży. Bałem się, że z nerwów poroni. – uspokajał mnie – wspomina Marzena. – Że będzie dobrze, że lekarze się nim zajęli. Czułam, że nie mówi mi wszystkiego, że chce mnie ochronić. W końcu wyciągnęłam z niego, ze źle z rękami Michała. Może trzeba będzie coś amputować. Cała noc płakałam. Mąż też nie zmrużył oka. – O świcie zadzwoniłem do szpitala – ojciec spuszcza wzrok, milczy.-Powiedzieli… – głos mu się łamie – ze w nocy amputowali mu ręce. Walczą o jego życie – wyrzuca z siebie szybko słowa, jakby dusiły go w gardle. – Wybiegłem na dwór, żeby żona w tym momencie mnie nie widziała… – Nie miałam siły pobiec za min- wtrąca Marzena, – Czas stanął w miejscu, ja też. Jakbym zamieniła się w kamień. Bałam się usłyszeć, co się stało z moim dzieckiem. Modliłam się, albo zaklinałam: „nie ma dłoni, jednej dłoni , ale przeżyje, nauczy się z tym żyć” – powtarzałam w kółko do siebie. Mąż wszedł do domu. Po jego twarzy widziałam, że stało się cos strasznego. Usłyszałam… – Marzena nie nadąża wycierać łez – usłyszałam, że moje dziecko nie ma już rąk!!! Obu !!! Do łokci!!! Michał walczył o życie. Przez trzy tygodnie jego stan był niestabilny. Nie wiadomo było, czy prąd nie uszkodził organów wewnętrznych i mózgu. W domu Michała trójka jego rodzeństwa klękała co wieczór i wypowiadała magiczne słowa; ”Boziu, prosimy, żeby Michał wrócił zdrowy do domu”. – Michał sądził, że ma ręce – Tomasz zakrywa twarz.-że są pod opatrunkami. Gdy odzyskał przytomność, prosił mnie: „Tatuś, odwiń mi ręce. tylko na chwilę je wyprostuje, bo mnie bolą. A potem znowu mi zegniecie”. Nie mogłem powiedzieć mu prawdy. No, nie mogłem. Żona tez nie, bo serce chyba by jej pękło. – Uspokajał rodziców, że da sobie jakoś radę. Nie poddał się rozpaczy. – Któregoś dnia weszłam do szpitala, spojrzałam na syna i byłam pewna, że już wie, ze lekarz mu powiedział. Marzena mówi bardzo cicho – nachyliłam się. Całowałam go w czoło. Usłyszałam jego szept: ”Mamusiu, wiesz, że ja nie mam rączek”. Wpiłam aż do bólu paznokcie w ciało… Chciałam jakoś zagłuszyć ból serca. Tak się starałam, ale łzy popłynęły.” Mamusiu, nie martw się. Ja sobie jakoś poradzę” – pocieszał mnie mój biedny, poraniony chłopiec. – Dotrzymywał słowa. Przeszedł tyle cierpień, a z jego ust nikt nie słyszał żadnej skargi. Jeszcze trzeba było skrócić mu kikuty, jeden do łokcia, drugi do ramienia. Przeszczepić skórę na głowie, rehabilitować. Michał nigdy nie narzekał, nie rozpaczał, nie rozczulał się nad sobą. Jego niesamowita siła ducha budziła podziw lekarzy i pielęgniarek.Po powrocie do domu natychmiast chciał wrócić do szkoły.-Gdy dowiedziałem się, że Michałowi obcięto ręce, zwołałem na apel całą szkołę-mówi dyrektor Zespołu Szkół w Kołczygłowach, Piotr Zaborowski. -Chciałem przygotować dzieci i jemu ułatwić powrót. Michał był bardzo dobrym uczniem, grzecznym, lubianym. Pięknie rysował. Podniosłem do góry jego obrazek na szkle-Jezusa otoczonego sercami powiedziałem „ To ostatni rysunek Michała. On już nic nie namaluje, bo nie ma rąk. Zrozumcie jego ból, przyjmijcie go, pomóżcie”. Takiej ciszy w szkole nie słyszałem jak makiem zasiał. Patrzę, a dzieciaki maja takie dziwne oczy, łzy lecą im po policzkach. Wzruszyłem się, głos mi się załamał.- Nie skończyło się na chwili wzruszenia.Gdy Michał wrócił do szkoły, koledzy zachowywali się nadzwyczajnie. Siedzi teraz w ławce z największym, rozrabiaką. Ten zdejmuje mu plecak, wyjmuje książkę, otwiera na odpowiedniej stronie. Na długiej przerwie idą razem na obiad. Karmi kolegę. Na korytarzu jakaś dziewczynka zatrzymuje Michała:” Rozwiązały ci się sznurówki”, mówi. Kuca i zawiązuje mu buty. Na lekcji wychowania plastycznego nauczycielka pokazuje śliczny obrazek, który wysyła na konkurs. To dzieło Michała. Dyrektor pomylił się wówczas na apelu. Talent, który miał Michał w rękach, ma teraz w… stopach. Maluje nimi i sprawnie obsługuje komputer. Świetnie się uczy, gra z kolegami w piłkę, chce startować w zawodach lekkoatletycznych i denerwuje się, gdy lekarz mu zabrania Wymyślił, jak by tu jeździć na rowerze. Poprosił mamę, żeby obszyła materiałem kawałek rury. Wkłada mu ją na kikut, Michał podtrzymuję nią kierownicę i mknie…”.

Tekst zaczerpnięto z artykułu z gazety „Fakt” z dnia 16.12.2003 r.

 

 

 

Drodzy ofiarodawcy-sponsorzy!!!

Pragniemy poinformować Państwa iż Michał 07 czerwca 2004 roku otrzymał dzięki Waszej pomocy prezent -protezy, o których razem z rodziną marzył. Pomogliście mu Państwo rozpaczać nowe życie. Daliście mu nowe, inteligentne biomechaniczne ręce, dzięki którym będzie samowystarczalny i nie będzie musiał ze skrępowaniem prosić o pomoc przy podstawowych czynnościach. Protezy te sterowane mięśniami przedramienia, łopatki pomogą mu powrócić do normalnego życia. Michał nauczył wszystkich , że nie ma co rozpaczać, żałować straconych szans. Trzeba żyć na nowo. Nie zamierza zamykać się w domu, rozpamiętywać kalectwa. Chce żyć jak jego koledzy i dzięki Państwa pomocy jego marzenie się spełniło za co z całego serca wszystkim ofiarodawcom serdecznie razem z Michałem i jego rodziną dziękujemy.

Michał potrafi ruszać nową ręką, wziąść kasetę i podać dłoń.

Z podziękowaniem
Rodzice i Zarząd Fundacji „Pomóż i Ty”

You may also like these

No Related Post